..
korkologia

11 | 10902
 
 
2009-07-07
Odsłon: 1081
 

PEREŁKI 2

PEREŁKI Ciekawe, czy się uda. Takie pytanie zaprzątało mój mózg w piątek wieczorem. Pogoda niepewna na nizinach, a co dopiero w Tatrach. Jednak niepohamowana potrzeba wspinu i przygody pchała mnie, Pająka i Jara wprost w góry.

No i udało się ! Dolina Staroleśna w sobotę i wycof w deszczu z Jaworowych Igieł, ale za to w niedzielę piękna, lita droga Motyki na Małym Lodowym. Był także hotel „Pod Kamieniem”. Spodni tzw. „pump” nie rozpinaliśmy pod kolanami i nie posiadaliśmy „półpończoch z gumami”, ale o tym poniżej.

Temat nr 2  O przymusowym biwaku w Tatrach                sierpień 1936

Człowiek nie lubi przymusu. Jest to prawda obiegowa – cóż dopiero gdy przymus dotyczy faktu tak niemiłego jak bardzo niewygodny nocleg! Niemal równie notorycznym komunałem jest, że biwaków przymusowych należy unikać, a najlepszym środkiem do tego, dobre rozplanowanie wycieczki, oraz trzymanie się planu.

Mimo jednak najbardziej posuniętej ostrożności, przykra ewentualność przymusowego biwaku może się wydarzyć. A tu nie od rzeczy będzie zauważyć, że nie raz o wiele roztropniej zdecydować się na biwak, niż schodzić nieznaną lub domniemaną drogą po ciemku we mgle i deszczu. Bo konieczność biwakowania z przymusu nie zachodzi zazwyczaj w warunkach „różowych”; przeciwnie składają się na nią zbłądzenie, noc, mgła, deszcz, śnieg, wyczerpanie i inne okoliczności mniej czy więcej niemiłe.

Z samego założenia do biwaku przymusowego przygotowanym się z reguły nie jest, zstępuje on jak objawienie smętnych dziejów świata i staje się faktem dokonanym.  Może jednak wystąpić w okolicznościach łagodzących, tzn. w terenie zasadniczo łatwym, gdzie jedynym jego powodem są : późna pora, zmęczenie, niepogoda, niepewność właściwej drogi – razem lub z osobna.

Zajmijmy się tym pierwszym przypadkiem.

Gdzie szukać miejsca na biwak? Żeby na to dać odpowiedź, zadajmy jeszcze jedno pytanie. Czego szukamy? Szukamy takiego miejsca gdzie jest sucho, ciepło i wygodnie. 3 postulaty trudne do spełnienia;  by w przybliżeniu chociażby uczynić im zadość, musimy znaleźć się w pobliżu drzew, a przynajmniej kosówki lub maliniaków. Nie do pogardzenia jest także bliskość wody.

Przypuśćmy że zachodzi pierwsza możliwość, że jesteśmy w lesie. Otóż musimy wybrać taką grupę drzew, która chroniła by nas przed deszczem, nad to usadowić się pod nimi od strony odwietrznej, bo nawet najsłabszy wiatr przez długie, zimne godziny nocy powoduje znaczne spotęgowanie utraty ciepła, oraz tak,  by można było rozpalić ognisko, nie podpalając przy tym całego lasu. Wielką zaletą takiego leśnego schronienia (najczęściej ma się do czynienia ze świerkami ) jest oprócz gęstości gałęzi także ich niskość, w pierwszej chwili może przykra, ale na dłuższą metę korzystna, gdyż zmniejsza jako tako ograniczoną przestrzeń ogrzanego powietrza w bezpośrednim naszym sąsiedztwie.

Dobrze jest również, zamiast siedzieć całą noc w mokrych i ociekających wiatrówkach i marznąć gremialnie, zdjąć je i rozpiąć na gałęziach nad sobą tak, by tworzyły rodzaj dachu. Najbardziej mokre nawet i najbardziej przemakalne ubranie działa o wiele skutecznie jako dach, niż jako bezpośrednie okrycie. Nadto, o ile ma się większą ilość mokrego ubrania, dobrze jest również zbudować ścianę od strony wiatru. Uczynić to można bardzo łatwo, o ile ma się ze sobą linę lub po prostu- sznurek, a każdy przyzwoity turysta sznurek mieć powinien. Przeciąga się linkę czy sznurek przez rękawy marynarki, a przeciwległe końce przywiązuje się do pni drzewnych, podczas gdy dolne kieszenie obciąża się kamieniami.

Dobra ochronę przed wiatrem stanowi również murek z kamieni, chociażby na 2 stopy wysoki, omszony dla zwiększenia nieprzepuszczalności, który można łatwo i szybko zbudować. W ten sposób w stosunkowo krótkim czasie otrzymujemy niezła imitację namiotu, a mając watrę przed sobą od strony odwietrznej, zapewniamy sobie nienajgorsze schronienie( niskość dolnych gałęzi jest tu czynnikiem b. ważnym).

Zwróćmy jednak uwagę na podłogę, na której mamy siedzieć lub leżeć usiłować zasnąć. Otóż wbrew temu, co by się na pierwszy rzut oka mogło wydawać, najlepszym podłożem jest szuter, nie trawa lub mech, szuter bowiem nigdy nie bywa tak mokry jak te ostatnie (wzgląd ten odpada, oczywiście, przy suchej pogodzie) schnie on szybko pod wpływem ognia. Należy oczyścić go z grubszych kamieni  i wyrównać, następnie nałamać gałęzi, chociażby nawet bez liści (szpilek), otrzepać je z wody i obsuszyć nad ogniem. Z nich układamy pierwszą warstwę. Drugą warstwę robimy z mchu, który zdejmujemy w większych darniach , wyżymamy i obsuszamy przy ogniu. Tak w sprzyjających warunkach powstaje dość wygodne posłanie, które po zaścieleniu opróżnionymi  plecakami, może stać się znośnym przybytkiem snu. Leżeć należy, oczywiście, tuż przy sobie i nogami do ognia.

Rzecz prosta, przeprowadzanie wszystkich tych operacyj wymaga dość długiego przeciągu czasu, ale przy dobrej organizacji i podziale pracy ulega to znacznemu przyspieszeniu. Poza tym tkwi w tym właśnie wielka zaleta, gdyż systematyczne, a niezbyt męczące zajęcie pomaga spędzić część przykrej nocy w umiarkowanym ruchu, chronionym przed przeziębnięciem.

W kosówce powyższe wskazówki dadzą się zastosować z pewnymi modyfikacjami, a przede wszystkim to, że przy czystym niebie najlepiej jest położyć się wprost na gałęziach, przykryć się czym się da i spać jak się da.

W  maliniakach rzecz przedstawia się podobnie ( oczywiście, pomijając gałęzie i spanie na nich): dach z wiatrówek i murek też można zbudować. Najlepiej jednak, gdy można wyszukać kolbę lub przynajmniej okap skały, tworząc naturalny dach. Żeby uniemożliwiać zaciekanie dobrze jest po uprzednim wytarciu pociągnąć zagrożony brzeg pasmem parafiny, masła lub jakiegoś innego tłuszczu. Nie jest to, oczywiście, zawsze skuteczne, a przede wszystkim wymaga umiejętnego stosowania, ale wystarcza do powstrzymania słabego sączenia. Czasem potrzeba 2 i więcej pasem.

W kolebie trzeba szczelnie zatkać kamieniami i mchem wszelkie otwory z wyjątkiem głównego wejścia, które też daje się najczęściej wydatnie zmniejszyć. W ten sposób unikamy, obniżającego temperaturę wnętrza, przeciągu, co posiada także wielkie znaczenie przy rozpaleniu ogniska. Bezpośrednio po rozpaleniu ognia wnętrze koleby, czy też wnęki pod okapem, wypełnia się przykrym, gryzącym dymem. Nie należy się tym zbytnio przejmować, gdyż z chwilą dostatecznego ogrzania wnętrza dym zaczyna uchodzić na zewnątrz z prądem ciepłego powietrza. Dbać wszakże trzeba o to, by watra leżała po stronie odwietrznej, a przynajmniej przy odwietrznym końcu głównego otworu. Chcąc zapoznać się dokładniej z wzorowym urządzeniem koleby odsyłam do artykułu ś.p  W. Birkenmajera w  N-rze 3 „Taternika” p. t „ Komfortowa koleba”

Przynajmniej z kolei do biwakowania w warunkach „niesprzyjających”, t.zn. w terenie trudnym. Temperatura nocy jest tu z reguły, ze względu na większe wzniesienie ponad poziom morza, niższa, większe wystawienie na wiatr, oraz znacznie ograniczona możność wyboru odpowiedniego miejsca. Pierwszą troską jest w tych warunkach bezpieczeństwo, przy czym pod uwagę należy wziąć 2 czynniki: ekspozycję i spadające kamienie.            

  W ścianie lub grani należy wybrać miejsce możliwie płaskie i bezpośrednio nieeksponowane, gdyż w stanie wyczerpania i senności niezmiernie łatwo jest o upadek. Miejsce to winno być bezpieczne w stosunku do spadających kamieni- w grani, oczywiście, takie obawy są na ogół płonne. A więc, nie należy biwakować w żlebie, czy pod kruchą ścianką. Biwak pod pionowym urwiskiem, o ile znajduję się bezpośrednio pod nim należy uważać za dość bezpieczny, przewieszka natomiast daje nam prawie pełną gwarancję- mówię „prawie”, gdyż zawsze istnieje możliwość skośnego rykoszetu.

O ile biwakujemy na grani, zawsze jest lepiej zejść nieco niżej, na stronę odwietrzną, to samo stosuje się do przełęczy: oczywiście, warunki terenu mogą nakazać inną taktykę.

Dalsza troską przy takim biwaku, jest zabezpieczenie się przed utratą ciepła. Są do tego 2 drogi: negatywna i pozytywna. Negatywna polega na dostatecznym rozluźnieniu odzieży dla zapewnienia swobodnego obiegu krwi, pozytywna- na okryciu się. Chronić trzeba przede wszystkim żołądek i nogi. Żołądek należy owinąć czymś ciepłym- szalem, zapasowym swetrem, i w ogóle ubrać się przed noclegiem jak najcieplej, chociażby nawet część okrycia wydawała się w danej chwili zbyteczna.

Buty trzeba rozsznurować, ale, o ile zachodzi obawa przymrozka, nie zdejmować ich z nóg, by nie zmarzły- dobrze jest włożyć suche, zapasowe skarpetki. Spodnie( najczęściej na się „pumpy”.), rozpinamy pod kolanami i puszczamy luźno, podobnie rozpinamy pasek i rozluźniamy wszystkie gniotące części ubrania. Jeżeli ma się półpończochy z gumami u góry, których jako wysoce niehigienicznych należy unikać, spuszczamy je poniżej łydki.

Doskonałą osłonę dla nóg stanowi opróżniony plecak, który wyciągamy na nie, jako imitację śpiworu i lekko zawiązujemy u góry. Poza tym nie należy ani siedzieć, ani tem bardziej leżeć bezpośrednio na ziemi czy skale, ale zawsze podkładać coś pod spód( doskonałe siedzenie stanowi zwinięta lina) . Przy biwaku przymusowym w terenie trudnym nie ma na ogół mowy o prawdziwym śnie. O ile nie ma się dobrych warunków, najlepiej jest przepędzać noc na siedząco, opierając się plecyma o plecy towarzysza.

W rzeczywistości są możliwe wszelkie przejścia od terenu łatwego do trudnego i najróżniejsze kombinacje poszczególnych elementów, przewidywanie których zajęłoby zbyt wiele czasu, a do których wyłożone powyżej zasady dadzą się w równym stopniu praktycznie zastosować. Zaznaczyć jednak trzeba, że biwak w górach a tym bardziej, biwak przymusowy nakłada wielkie wymagania na odporność organizmu. Ponieważ jest to ewentualność, która zawsze zachodzi, nie należy jej lekceważyć. Dobre przygotowanie stanowi codzienne, a ściślej” coranne” nacieranie się zimną wodą na całym ciele, które znacznie uodparnia organizm.

A zatem- zbierać ze sobą zawsze zapasowe, ciepłe ubranie,  a na dłuższe wyprawy także maszynkę spirytusową lub mały prymus, które mogą dostarczyć nam ciepłej herbaty, owomaltyny czy kakao- czynnik niezmiernie ważny w przypadku osłabienia.

Pragnących zapoznać się z biwakowaniem w namiocie odsyłam do artykułu Wiktora Ostrowskiego p.t. „ Dom włóczykija” w N-rze 6-m 1936roku „ turysty w Polsce”; Jeżeli chodzi o koleby, mogę raz jeszcze powołać się raz jeszcze na wspomniany artykuł W. Birkenmajera. Z innych źródeł na uwagę zasługują: „ Zasady Taternictwa” Dr Zygmunta Klemensiewicza, oraz „ Die Schule der Berge” G. Winthropa Younga( przekład niemiecki). Zresztą w każdym z wielkich języków europejskich istnieje na ten temat bogata literatura.

W. Firsoff     

 

 

 

 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd